Wersja z 2018-08-30
W porównaniu z czasem istnienia naszego gatunku, kroniki historyczne opisujące dawne wydarzenia istnieją od bardzo niedawna. Najstarsze zapisy, z których możemy wywnioskować cokolwiek na temat życia naszych przodków, pojawiły się ledwie kilka tysięcy lat temu, podczas gdy nasz gatunek istnieje na Ziemi jakieś sto razy dłużej. Nawet nasze przybycie do Europy, kolebki współczesnej światowej cywilizacji, wydarzyło się co najmniej dziesięć razy wcześniej od najstarszych dokumentów pisanych. Nasza wizja prehistorii, czyli okresu nieudokumentowanego źródłami historycznymi, opiera się więc na odkryciach archeologicznych, ale także na własnych wyobrażeniach tego, co działo się na Ziemi kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy lat temu. Wyobrażenia te zmieniają się z upływem lat, z postępem technik badawczych i z napływem nowych znalezisk. Czy obecnie osiągnęły już formę ostateczną?
Poglądy na ten temat nie zawsze artykułowane są w sposób jasny. Są tacy, co uważają obecną wizję prehistorii za ostateczną i dopuszczają tylko niewielkie jej modyfikacje w przyszłości. Całkiem możliwe, że takie stanowisko ma większość badaczy. Choć wydaje się, że taki konserwatyzm poznawczy powinien być częścią nauki, że wynika on z nadrzędnej zasady sceptycyzmu, to jednak niestety w praktyce nie zawsze się sprawdza, i to z kilku powodów.
Po pierwsze, dane niepasujące do wyobrażeń o przeszłości są często marginalizowane i ignorowane. Znaleziska bywają nadmiernie kwestionowane i lekceważone, nie są przyznawane fundusze na dodatkowe badania, które mogłyby potwierdzić ich autentyczność. Niekiedy wręcz silna koalicja hipersceptyków wymusza konieczność mnożenia dowodów ponad wszelkie dopuszczalne standardy. Uczeni bardziej otwarci na fakty niepotrzebnie tracą cenny czas tylko po to, by zamknąć wreszcie usta tym, którzy z uporem maniaka nie dają się odwieść od swoich przestarzałych przekonań. Najlepszym przykładem jest tu dogmat zwany „Clovis first”, głoszący, że najstarsza kultura na terenie Nowego Świata pojawiła się przed około 10 tysiącami lat, czyli że wcześniej nie było tam żadnych ludzi. Mimo pewnych ustępstw (np. datowania początków kultury Clovis nawet na 13 200 lat temu), grono zwolenników tego niczym nieuzasadnionego dogmatu jest wciąż dość duże i znaczące. A przecież od lat gromadzone są dziesiątki znalezisk starszych. Nawet przesunięcie daty zasiedlenia Ameryki o 2 czy 3 tysiące lat natrafia na niesamowite opory, a przekonanie sceptyków do (całkiem licznych) znalezisk jeszcze starszych staje się praktycznie niewykonalne. Np. już w 1986 pojawiły się sugestie, że najstarsze ślady palenisk na stanowisku Pedra Furada mogą liczyć nawet 60 tysięcy lat, a obecnie ślady bytności ludzkiej na tym terenie ok. 48 tys. lat temu są uznawane za przekonujące, a te sprzed 32 160 lat za praktycznie pewne. Znaczna większość archeologów ignoruje je jednak kompletnie, nie z powodu ich niepewności, a wyłącznie dlatego, że nie umieją sobie wyobrazić ludzi w Południowej Ameryce tak dawno temu. Nauka nie powinna być podległa niczym nieuzasadnionej ideologii – a tak niestety jest w tym i w wielu innych przypadkach.
Po drugie, bezzasadne kwestionowanie zupełnie wiarygodnych wyników badań zniechęca rzetelnych uczonych do zajmowania się nimi. Wolą oni przerzucić się na tematy mniej spektakularne, ale też niezagrażające ich karierze. W rezultacie pojawia się od razu grupa nawiedzonych badaczy, ignorantów pozbawionych jakiejkolwiek wiedzy, niezdolnych posługiwać się naukową metodologią. Zaczynają oni głosić różne wizje Atlantów, cywilizacji atomowych rozwijających się na Ziemi wiele tysięcy lat przed powstaniem piramid, albo też wyobrażają sobie, że twórcami znalezisk niepasujących do wyobrażeń archeologów byli kosmici. Tego rodzaju antynaukowe wywody okazują się jednak chwytliwe, z miejsca pojawiają się zwolennicy owych dorobkiewiczów, rzetelna nauka zaś staje się przedmiotem kpin i cynicznych komentarzy. Najbardziej znanym przykładem wichrzyciela, który zbił niesamowity kapitał na kwestionowaniu nauki i jej metod postępowania, jest Erich von Däniken. Gdyby archeolodzy wykazywali mniej nieuzasadnionego sceptycyzmu, za to więcej głodu wiedzy i naukowej dociekliwości, choroba zwana dänikenitis nie rozwijałaby się tak szybko. Trzeba też jednak przyznać, że szwajcarski hotelarz odegrał ważną rolę w rozwoju nauki: zmusił mianowicie archeologów, by raczyli w końcu zacząć badać pewne znaleziska. W rezultacie co prawda nie zaakceptowali oni tezy o obecności w przeszłości na Ziemi kosmitów, ale doszli do kilku ważnych ustaleń, burzących wcześniejsze wyobrażenia o przeszłości.
Po trzecie, warto sobie uświadomić, jak wielkim błędem jest odrzucanie pewnych modeli tylko dlatego, że ktoś nie umie sobie czegoś wyobrazić. Np. pewien znany archeolog (bardziej z powodu udziału w mediach niż rzeczywistych osiągnięć) zaczął propagować (stworzoną dawno temu przez kogoś zupełnie innego) teorię pochodzenie Indoeuropejczyków z Anatolii zamiast ze stepów Ukrainy i południowej Rosji tylko dlatego, że nie umiał sobie wyobrazić, w jaki sposób mogli się szybko i masowo przemieszczać ludzie żyjący 5 czy 6 tysięcy lat temu. Aby uwiarygodnić swoje wątpliwości, odgrzebał i wykorzystał kilka niemal już zapomnianych idei i modeli, które łatwo można odrzucić jako niedorzeczne. Tymczasem zamiast przekonywania siebie i innych, że ludzie żyjący dawno temu nie byli zdolni do masowych migracji, powinien raczej skoncentrować się na badaniu, jak mogły one wyglądać. Wiadomo, że przemieszczanie się wielkich zbiorowisk ludzkich na pewno miało miejsce w ostatnim tysiącleciu p.n.e., choćby dlatego, że inaczej w Anatolii nie znaleźliby się Celtowie, znani z Biblii pod nazwą Galatów. Historia za pewny uważa też najazd całych rzesz Semitów (znanych później pod nazwą Akadyjczyków) na teren Mezopotamii w III tysiącleciu p.n.e. W II połowie XXIII wieku p.n.e. mezopotamscy Semici z kolei sami ulegli najazdowi „niecywilizowanych” Gutejów z gór Zagros. W istocie indoeuropejski najazd na Europę w sporej części miał miejsce dopiero w III tysiącleciu, zatem w tym samym czasie, co najazdy Semitów i Gutejów. Zamiast wymyślać na siłę argumentów przeciwko najazdom, rzetelny archeolog powinien raczej zastanowić się, czy między Indoeuropejczykami z IV tysiąclecia p.n.e. a Semitami z III tysiąclecia p.n.e. zachodziły tak wielkie różnice cywilizacyjne, że ci pierwsi nie mogli skolonizować wielkich połaci Europy, na których nie rozkwitała żadna wysoko rozwinięta cywilizacja, za to ci drudzy mogli opanować cywilizację Sumerów, narzucić władzę polityczną i administracyjną, a także własny język. A gdyby takich znaczących różnic nie dostrzegł, powinien całkowicie odrzucić przekonanie o niemożności rozprzestrzeniania się Indoeuropejczyków przez najazdy i masowe migracje. Tak jednak nie zrobił, uznając najwyraźniej, że powinien pozostać sceptykiem. Czy rzeczywiście słusznie?
W tym artykule postaramy się zgromadzić przykłady odkryć podkopujących popularne wyobrażenia o przeszłości. Nie chodzi tu o rewelacje zwolenników paleokontaktów (ludzi z kosmitami) ani wierzących w cywilizacje Atlantydy, Mu i innych zatopionych lądów. Ograniczymy się do odkryć naukowych, wiarygodnych, niekwestionowanych, a mimo to marginalizowanych, ignorowanych, a nawet cenzurowanych, ponieważ nie odpowiadają tym, którzy decydują o kształcie nauki i którzy gotowi są bronić swoich przekonań wbrew faktom.
Gdy spytamy historyka, archeologa czy nawet co mądrzejszego ucznia szkoły podstawowej, gdzie i kiedy narodziło się rolnictwo, usłyszymy, że stało się to na Bliskim Wschodzie kilka tysięcy lat temu. Taka odpowiedź jest wygodna ideologicznie. Nasza współczesna kultura ma przecież swoje korzenie w Rzymie, który opierał się w dużym stopniu na wcześniejszych doświadczeniach Greków, ci z kolei przejęli mnóstwo elementów kultur Mezopotamii, Syrii, Palestyny i Egiptu. Chrześcijaństwo, religia dominująca w Europie, też wywodzi się z Bliskiego Wschodu. Nawet jeśli więc nie jesteśmy biologicznymi potomkami Semitów, odczuwamy z nimi kulturową łączność i chętnie widzimy się w roli ich spadkobierców. Uważamy też, świadomie lub podświadomie, że to właśnie naszej bliskowschodnio-europejskiej cywilizacji ludzkość zawdzięcza wszelki postęp. Inni byli co najwyżej naszymi kiepskimi naśladowcami.
Rolnictwo musiało więc także pojawić się nie gdzie indziej, jak tylko na obszarach cywilizacji semicko-europejskiej. Wikipedia (w artykule o rewolucji neolitycznej) pisze:
„Pierwsze rolnicze wspólnoty powstały w Anatolii, Syrii i Palestynie. Do najstarszych znanych osiedli zaliczają się: Çatal Höyük, Jerycho i Mujerbat. W VII i na początku VI tysiąclecia p.n.e. społeczności rolnicze zasiedliły Cypr, Kretę i południowe Bałkany. W VI tysiącleciu p.n.e. pojawiły się na terenie Iranu, Turkiestanu i południowej Ukrainie. Do około 4500 r. p.n.e. proces osiedlania się pierwotnych rolników objął już większość Europy, w tym Polskę (kultura ceramiki wstęgowej). W latach 2500–1800 p.n.e. rolnictwo dotarło do doliny Indusu (Harappa i Mohendżo-Daro). W II tysiącleciu p.n.e. pojawiło się na Dalekim Wschodzie”.
Nieco mniej stanowczy obraz znajdziemy w innym artykule (o rolnictwie):
„Pierwsza systematyczna uprawa roli rozpoczęła się ok. 8000 r. p.n.e. na Bliskim Wschodzie (żyzny półksiężyc – Mezopotamia, Egipt), a wkrótce niemal jednocześnie w trzech oddalonych od siebie częściach świata na obszarze współczesnych: Indii, Chin, Meksyku i Peru. Pierwszymi roślinami uprawnymi były różne rodzaje pszenicy i jęczmienia (Bliski Wschód). W Azji Południowo-Wschodniej były to groch, bób, ryż i proso, natomiast w Ameryce Środkowej i Południowej – dynia, fasola i kukurydza. I tak dzięki uprawie roślin mogły się rozwinąć wielkie cywilizacje starożytne, nazywane niekiedy od głównych roślin uprawnych cywilizacją pszenicy, ryżu i kukurydzy”.
Jednak w kolejnym artykule (o historii rolnictwa) czeka nas kompletna niespodzianka. Okazuje się bowiem, że to, co napisano w pierwszym cytacie, jest całkowicie nieprawdziwe. Nie zgadza się wiek początków uprawy roli, a migracja agrokulturowych idei (np. na Daleki Wschód) także okazuje się kłamstwem:
„Rolnictwo rozwinęło się około 10 000 p.n.e., przechodząc od tamtych czasów znaczny rozwój. Dowody wskazują, że Żyzny Półksiężyc na Bliskim Wschodzie był miejscem najwcześniejszego zaplanowanego siewu i zbioru plonów roślin, które wcześniej rosły dziko. Uważa się również, że niezależny rozwój rolnictwa nastąpił w północnych i południowych Chinach, Sahel w Afryce, Nowej Gwinei i kilku regionach obu Ameryk”.
Gdzie zatem leży prawda? I dlaczego tak poważne różnice nawet w obrębie jednego źródła (Wikipedii)? Cóż… na przykład ryż udomowiono bardzo wcześnie, co najmniej koło roku 7000 p.n.e., i to niezależnie od siebie w kilku miejscach. Nawet Wikipedia (w artykule na temat tej rośliny) podaje zaniżoną datę 5000 p.n.e. jako początek rolnictwa w Chinach, co i tak jest rażąco sprzeczne z twierdzeniem, że na Dalekim Wschodzie pojawiło się ono dopiero w II tysiącleciu p.n.e. Poza tym uprawa ziemniaków, dyni, kukurydzy czy fasoli w Ameryce Środkowej i Południowej (z początkowymi stadiami datowanymi nawet na rok 9000 p.n.e.) nie mogła raczej mieć związku z powstaniem rolnictwa na obszarze Bliskiego Wschodu – zgodnie z obowiązującym paradygmatem, nowe techniki nie mogły dotrzeć do Nowego Świata, który w tym czasie był już izolowany.
Początki rolnictwa wiąże się z epoką neolitu, i to tak ściśle, że czasami wręcz definiuje się neolit jako okres, w którym rozpoczęto uprawę roli. Uważa się też, że ludzie żyjący wcześniej (w paleolicie i mezolicie) odżywiali się głównie mięsem (i taka wysokobiałkowa dieta nosi dziś nazwę diety paleolitycznej). Nie jest to jednak słuszne: neolit to inaczej okres kamienia gładzonego, a więc czas, w którym kamień pozostawał głównym surowcem (w budownictwie, do produkcji narzędzi itd.), ale w przeciwieństwie do epok poprzednich podlegał on precyzyjnej obróbce. Świadoma uprawa roślin, a tym bardziej wprowadzenie poważnych ilości pokarmu roślinnego do menu ówczesnych ludzi, nie ma właściwie nic wspólnego z faktem stosowania nowocześniejszych technik obróbki kamienia. Z podobnych powodów określanie badanej kultury jako neolitycznej nie musi automatycznie oznaczać znajomości ceramiki przez jej nosicieli. Umiejętność wytwarzania zaawansowanych narzędzi kamiennych, użycie gliny do wyrobu naczyń oraz oparcie jadłospisu na pokarmach roślinnych to zupełnie niezależne zjawiska, które mogą, ale nie muszą być skorelowane ze sobą. Dlatego właśnie znamy kultury zasadniczo neolityczne, ale bez znajomości obróbki gliny (jest to tzw. neolit preceramiczny), i powinniśmy się spodziewać istnienia kultur, w których wytwarzanie precyzyjnych narzędzi kamiennych i uprawa roślin także nie są ze sobą skorelowane.
I rzeczywiście, prawda leży jeszcze głębiej niż podano w Wikipedii: w przeszłości mogły istnieć kultury w jakimś przynajmniej stopniu rolnicze, ale jeszcze nie neolityczne. Prawda ta jest odrzucana przez archeologów, którzy wciąż, mimo faktów, wierzą w to, że to cywilizacja semicko-europejska dała światu rolnictwo, i nie chcą odejść od tego paradygmatu, nazywając swoją postawę naukowym sceptycyzmem. W rzeczywistości nie mamy tu do czynienia z nauką, ale raczej z obłędną ideologią czyniącą ślepym na fakty i nakazującą je marginalizować, ignorować, a najlepiej z nimi walczyć.
Badania archeologiczne prowadzone w latach 90 na północnych Wyspach Salomona (archipelag leżący na Oceanie Spokojnym, na wschód od Nowej Gwinei) doprowadziły do odkrycia narzędzi datowanych na rok 26 000 p.n.e. (czyli na epokę paleolitu, 28 tysięcy lat temu), na których znajdowały się ziarna skrobi. Już sam ten fakt dowodzi, że rośliny jadalne stanowić musiały istotny składnik diety ówczesnych mieszkańców tych terenów, zatem ich dieta nie była do końca „paleolityczna”. Na tym jednak nie koniec. Badania pozwoliły bowiem zidentyfikować rośliny, z których te pozostałości mogły pochodzić. Były to rośliny wytwarzające jadalne bulwy, z rodzajów kolokazja (Colocasia, taro) i alokazja (Alocasia, zakleśń), które naturalnie nie występują na badanym terenie. Albo zatem ziarna skrobi pochodzą od jakichś innych, niezidentyfikowanych przez badaczy gatunków występujących naturalnie, albo, co znacznie bardziej prawdopodobne, rośliny przetransportowano z innych rejonów świadomie, z zamiarem spożytkowania ich jako pokarm. Jeśli jednak ludzie żyjący 28 tysięcy lat temu celowo sprowadzili ze sobą rośliny, którymi się żywili, to takie ich zachowanie daleko wykracza poza zwykłe zbieractwo. Nawet jeśli nie spulchniali ziemi, nie prowadzili innych zabiegów agrotechnicznych, to i tak mamy prawo określić ich mianem rolników, którzy dbają o to, by ziemia rodziła im plony, których potrzebują do przetrwania.
Gdyby odkrycie z Wysp Salomona było wyjątkowe, łatwiej byłoby je podważyć, a zebrane dane zinterpretować w inny sposób. Jednak nie jest to jedyne znalezisko dowodzące prymitywnych form uprawy roślin w paleolicie. 23 000 lat temu nad Jeziorem Galilejskim żyli łowcy-zbieracze, którzy pozostawili ślady pierwotnej uprawy roślin na niewielką skalę. Około 17 do 18 tysięcy lat temu w Dolinie Nilu w Egipcie używano już żaren, znaleziono też ślady wykorzystywania jadalnych bulw.
Gdzie zatem narodziło się rolnictwo? Czy na pewno około roku 10 000 p.n.e. na obszarze Bliskiego Wschodu? A może jednak niemal trzy razy dawniej, w zupełnie innej części świata?